mati |
Wysłany: Czw 17:20, 07 Maj 2009 Temat postu: Nie sztuka kupić drużynę, sztuka ją zrobić - fajny tekst |
|
Nie sztuka kupić drużynę, sztuka ją zrobić
Gazeta Wyborcza (06-05-2009)
- Jakby nasi wychowankowie obwiesili szyję wszystkimi zdobytymi medalami, to niektórzy z nich zaczęliby się mocno garbić - uważa trener rugbistów Blach Pruszyński Budowlani, zdobywców Pucharu Polski.
Szymon Bujalski: Czy spodziewał się Pan tak efektownej i wygranej z Lechią Gdańsk w finale Pucharu Polski?
Mirosław Żórawski: Aż tak łatwej na pewno nie. Ale przyznam, że przed tym meczem byłem znacznie spokojniejszy o wynik niż przed kilkoma wcześniejszymi. Bo choć ostatnio przegraliśmy z Lechią i Arką Gdynia w lidze, to porażki te pokazały, że stać nas na nawiązanie walki z najlepszymi.
Wydaje się, że oprócz Pucharu Polski, Pańska drużyna zyskała w niedzielę coś więcej...
- Tak, pewność siebie i wiarę we własne możliwości. Bo w rugby połowa sukcesu tkwi w psychice. Dlatego od początku sezonu staram się wpajać moim zawodnikom, że jeśli tylko się postarają, to mogą wygrać z każdym. Jest takie motto: "zwyciężysz, jeśli chcesz". Próbuję zaszczepić je chłopakom każdego dnia. Co prawda niektórzy umniejszają znaczeniu pucharu, ale przecież w drodze po to trofeum nie pokonywaliśmy słabeuszy. W półfinale ograliśmy w Krakowie Juvenię, czyli ówczesnego lidera rozgrywek, a w finale gdańszczan, którzy mierzyli w podwójną koronę. Dlatego wierzę, że wygrana z Lechią była przełomem, na który czekaliśmy. Tym bardziej że zagraliśmy naprawdę bardzo dobrze w obronie i w ataku. A bardzo wiele do drużyny wnieśli wracający z zagranicy Kacper Ławski i Krzysztof Hotowski, którzy wręcz idealnie wkomponowują się w nasz styl gry.
Do tego kontuzję wyleczył Andrzej Milczak i od razu był jednym z bohaterów, podobnie jak Tomasz Stępień, który wreszcie zaczął regularnie trafiać między słupy. Niedługo wrócą także Merab Gabunia i Kamil Bobryk.
- Po meczu wszyscy się śmiali, że teraz to dopiero będę miał problemy z wystawieniem składu. Trzeba się tylko cieszyć z takich problemów (śmiech). A przecież z Lechią zagraliśmy bez Grześka Dułki, Łukasza Wieczorka, Piotra Karpińskiego, Gabunii, a Artur Maros wciąż jeszcze szuka formy sprzed kontuzji. Mimo to potrafiliśmy zaprezentować się ładnie i skutecznie, co pokazuje, że mamy naprawdę szeroką i wyrównaną kadrę. Przykładem jest Darek Kaniowski, który kapitalnie zastąpił Maćka Maciejewskiego. Największą satysfakcję daje mi jednak to, że prawie wszyscy ci gracze są wychowankami klubu. Niektórych z nich znam od dziecka, a część nawet od narodzin. Widziałem, jak dorastali i jak wychowali się w tym klubie. Teraz tworzą jego historię. Za przykład ich oddania niech świadczy postawa Hotowskiego, którego kilka tygodni temu ogromnymi zarobkami kusiły drużyny z Wybrzeża. Spytałem go, czy jest zainteresowany przejściem do Arki lub Lechii. Odpowiedział, że jeśli ma wrócić do Polski, to tylko do jednego klubu - Budowlanych.
Choć słyniecie z gry ofensywnej, to jednak z Lechią największe wrażenie wywarła gra w obronie.
- Ci ludzie od lat są w czołówce ligi, więc z przyzwyczajenia nastawieni byli na grę ofensywną. W najważniejszych momentach często okazywało się jednak, że czegoś brakuje. I tym czymś była właśnie obrona. Dlatego sporo czasu poświęcamy na jej poprawę. Na szczęście mam ten komfort, że na treningach mogę prowadzić gry wewnętrzne z dwoma pełnymi "piętnastkami".
Lechia wydała dużo pieniędzy na wzmocnienia, a przegrywa z zespołem, w którym zdecydowaną większość stanowią wychowankowie.
- Przez ładnych parę lat to my uchodziliśmy za krezusów polskiej ligi, co według mnie było zupełnie niepotrzebne. Jak wcześniej powiedziałem, połowa sukcesu to psychika. Przecież przed dwoma tygodniami przegraliśmy z Lechią w lidze, prezentując zupełnie inny poziom. Od tego czasu żaden gracz nie nauczył się celniej kopać, lepiej szarżować czy szybciej biegać. A mimo to w niedzielę nie daliśmy rywalom najmniejszych szans. Co prawda jeden zawodnik może czasami odwrócić losy pojedynku, ale jeśli miałbym do wyboru kolektyw, to dla mnie sprawa jest jasna - wybieram drużynę, nie indywidualności. W Budowlanych staram się stworzyć zespół na lata, a nie jeden sezon. Mam nadzieję, że to mi się uda.
Przed finałem zapowiadał Pan, że jeśli zdobędziecie puchar, to do końca sezonu nie przegracie już ani razu...
- Bo naprawdę wierzę w to, że tak może być. Już jesienią widziałem, że możemy sporo namieszać w lidze, a teraz gramy jeszcze lepiej. W zeszłym tygodniu powiedziałem, że przyjdzie taki moment, gdy na boisko wyjdzie ekipa, która w końcu zagra bezbłędnie. Może tak perfekcyjnie jeszcze nie było, ale jesteśmy tego coraz bliżsi. Prowadzić taką drużynę, to czysta przyjemność. Tym bardziej, że ci ludzie stanowią część mojego życia.
To może być nieco złośliwą puentą, zwłaszcza dla mojego poprzednika. Moja żona dzień przed finałem dała mi do przeczytania artykuł sprzed paru lat, w którym wypowiadał się właśnie Ryszard Wiejski. Mówił, że część tych graczy może co najwyżej grać w drugoligowych rezerwach i żeby powalczyć o złoto, trzeba szukać rugbistów za granicą. Patrzyłem na to wszystko z boku i bardzo mnie to bolało. Tymczasem okazuje się, że najzwyczajniej w świecie trzeba było w nich uwierzyć. Przykładem niedocenionego rugbisty jest chociażby Milczak, który wcześniej grał ogony. Teraz inni mogą co najwyżej oglądać jego plecy, gdy notuje kolejne przyłożenia. A takich jest znacznie więcej. Gdyby nasi wychowankowie obwiesili szyję wszystkimi do tej pory zdobytymi medalami, to niektórzy z nich zaczęliby się mocno garbić. Nie sztuka kupić drużynę, sztuka ją zrobić.
* Mirosław Żórawski od tego sezonu jest ponownie trenerem Blach Pruszyński Budowlanych. Z łódzkimi rugbistami zdobył już drugi Puchar Polski. Pierwszy wywalczył w 1992 r.
autor: Szymon Bujalski |
|